Dziennik pokładowy tratwy - wpis 2

16.07.2012r

Załoga trawy LUCESITA w składzie: 

Gosia - Czajnik - ?
Marta - Lady Aqua - kronikarz + kapitan
Irek - Mojejojo - nawigator + silnik

Dzień 1

Trudno mi się zabrać do pisania bo dopiero skończyliśmy czytać poprzednie wpisy… i nadal nie mogę opanować głupawki. Od razu przepraszam za charakter pisma, ale nie pisałam od kilku tygodni. Co do nas: Czajnik jest tu po raz pierwszy, natomiast ja z tatą chyba po raz 6 czy nawet 7. Biebrznięta ekipa z Warszawy. Co tu dużo mówić, zaczynamy z Kamiennej Nowej, a skończymy… gdzieś na pewno… prawdopodobnie Dolistowo.

Chrzest biebrzański dla Czajnika – oficjalne powitanie na łajbie i wrzucenie do lodowatej wody. Bardzo się oczywiście ucieszyła :). Co do pogody – słonecznie, chłodno i przeciwny wiatr. Jedzenie mamy, zadowoleni siedzimy nad herbatką i nabijamy się z siebie nawzajem.

Dzień 2

Lekkie nudy bo wieje i pada prawie bez przerwy. Co jakiś czas słychać z naszego pokładu wycia i piski – reakcja na masaże… Tempo mamy zabójczo wole i chyba nie damy rady dopłynąć choćby do Jagłowa :). Ale najważniejsze, że się dobrze bawimy. A… zmarzłyśmy troszkę w nocy.

Dzień 3

Nauczone doświadczeniami poprzedniej nocy, przytulone zasnęłyśmy pod dwoma śpiworami i nareszcie było nam ciepło. Cały czas pada, jak nie pada to wieje, słońce było, ale się schowało, więc i wstawać się nie chciało. Czekamy aż uspokoi się wiat, żeby się umyć. Pyszne śniadanko (albo obiad) – sałatka warzywna z boczkiem. 

Dzień 4

Miało być cieplej… ale tylko miało. Co ja będę dużo pisała – zimno, pada, wiatr przeciwny. Skończymy w Sztabinie, o ile dopłyniemy ;). 

Dzień 5

Od wczoraj ruszyliśmy się niewiele, bo ciągle mamy przeciwny wiatr, dopiero po południu popłynęliśmy dalej – stopka jakieś 2km od mostu.

Pomijając podłą pogodę to i tak humory nam dopisują. Grill z cebulką wczoraj, sałatka dzisiaj, układanie „biebrzańskich opowieści”, książki i granie w karty. 

Dzień 6

Minęliśmy most, minęliśmy pole namiotowe Biebrza24 (dziwnie było spotkać ludzi), a teraz wieża kościoła w Sztabinie po 3 dniach od kiedy ją widzieliśmy wydaje się nam jeszcze piękniejsza. Akurat dziś pogoda się poprawiła – czasem wychodzi słońce, nie wieje, nie pada, szkoda tylko, że postanowiliśmy skończyć dzień wcześniej bo zeszła noc była lodowata.

Myśl o wafelkach i marsach ze sklepu napędza nas do działania, dlatego też my kobiety rozpalamy grilla.

Co prawda wyjazd się jeszcze nie skończył, bo nie zacumowaliśmy jeszcze w Sztabinie, ale już teraz mogę napisać, że to była wspaniała wycieczka i z całą pewnością pojawimy się tutaj za rok. Co do pogody – ona jest zawsze nieprzewidywalna :).

 

Z pozdrowieniami, życząc biebrzańskich doznań i bobrowych wspomnień, załoga w składzie:

Irek – Mojejojo, Gosia – Czajniczek i Marta - Lady Aqua